pomnik Czyngis-chana

Jak przetrwać mongolski najazd?

Koniec XII i pierwsza połowa XIII w. to okres największego rozkwitu Mongolii, będącej wówczas jednym z najpotężniejszych państw na Ziemi. Czyngis-chan podbił większość znanego sobie świata, co życiem przypłaciły miliony ludzi. Mongołowie potrafili wycinać w pień całe miasta, jeśli stawiały im one zbyt zaciekły opór, ale nawet w takiej sytuacji niektórzy ich mieszkańcy mogli liczyć na darowanie życia.

Zdobywcy byli bardzo pragmatyczni w swoich działaniach. Życie ludzkie jako takie nie miało dla nich żadnej wartości – dana osoba nabierała jej dopiero wtedy, gdy mogła się im na coś przydać. Nie byli także przesadnie okrutni, ponieważ jeśli już chcieli kogoś zabić, robili to szybko i bez zbędnych tortur. Oczywiście istnieją pewne wyjątki, ale dotyczą one pojedynczych osób, np. nieuczciwych urzędników czy wiarołomców. Potrafili zabijać tysiące jeńców tylko dlatego, że – jako koczownicy – nie byliby w stanie ich wyżywić i dać im schronienia.

pomnik Czyngis-chana

pomnik Czyngis-chana

Czasami zdarzało się, że mongolski dowódca nakazywał selekcję. W jednej grupie gromadzono osoby o przydatnych umiejętnościach, jak rzemieślników czy lekarzy, i kierowano ich do innych mongolskich osad, gdzie swoją wiedzą i zdolnościami wspierali lokalną społeczność. W drugiej gromadzono tych, którzy mogli być przydatni w armii, niekoniecznie jako żołnierze. Trafiali tu kartografowie i tłumacze, którzy wędrowali z Czyngis-chanem dalej i niejednokrotnie oddawali mu duże zasługi, które zresztą wódz potrafił należycie docenić. Trzecią grupę stanowiły osoby zbędne, jakkolwiek okrutnie brzmi to dla Europejczyków. Były one pozostawiane w spokoju w mieście, wyprowadzane z niego i zmuszane do różnych prac w roli taniej siły roboczej lub zabijane na miejscu, w zależności od aktualnych potrzeb oraz tego, jak zaciekle broniło się miasto i ile krwi napsuło najeźdźcom.

Czyngis-chan był wielkim wodzem, choć kierował się zupełnie innymi zasadami niż te wpajane od wieków Europejczykom. Pewne rzeczy są jednak identyczne w każdej kulturze i doktrynie wojennej, a jednymi z nich są: potrzeba sprawnego komunikowania się w wieloetnicznym państwie, konieczność wchodzenia w kontakty z sąsiadami oraz docenianie osób, które dysponują przydatnymi umiejętnościami.

Tłumacze potrzebni są od wieluset lat i zapewne nieprędko się to zmieni. Jeśli potrzebujecie ich usług, nie musicie zdobywać miast ani zmuszać ich mieszkańców do pracy – wystarczy, że skontaktujecie się z naszym biurem Art of Translation, a pomożemy Wam w każdej językowej sprawie.

Czekamy na Was pod numerem +48 585 500 132 oraz 517 416 172, a także pod adresem biuro@artoftranslation.pl.

Dodaj komentarz

*

*