AG tło

Najwięksi poligloci: prof. Andrzej Gawroński

Pamiętacie nasz wpis o Johnie Ronaldzie Reuelu Tolkienie i jego zdolnościach językowych? Dziś przedstawimy Wam postać o wiele mniej znaną, jednak znacznie przewyższającą słynnego pisarza pod względem wiedzy lingwistycznej, liczby poznanych języków czy wreszcie wkładu w światową naukę. Poznajcie prof. Andrzeja Gawrońskiego.
Mały Andrzej od najmłodszych lat wykazywał niepospolite zdolności językowe. Urodzony w 1885 r. w Genewie w inteligenckiej rodzinie pierwsze lata życia spędził w Warszawie, Przemyślu i Lwowie. W 1 klasie gimnazjum, a więc w wieku 11 lat, nauczył się hebrajskiego poprzez czytanie napisów na wszechobecnych szyldach oraz rozmowy z żydowskimi kolegami, a później także lekturę Księgi Psalmów. Dwa lata później otrzymał od ojca podręcznik gramatyki sanskryckiej, by już wkrótce zyskać w niej biegłość i prosić o więcej. Do czasu matury poznał kolejnych 6 języków: łacinę, grekę, niemiecki, francuski, włoski i angielski. Co ciekawe, nauka tego ostatniego zajęła mu zaledwie 3 tygodnie. W ciągu dwóch lat studiów na Uniwersytecie Lwowskim zyskał biegłość w hiszpańskim, portugalskim, arabskim i ormiańskim. Jego wyjątkowość jako poligloty podkreślał fakt, że ucząc się języka danego narodu, wnikliwie poznawał także jego kulturę, historię i tradycje.
prof. Andrzej Gawroński

prof. Andrzej Gawroński

Widząc rosnące zainteresowanie studenta orientalistyką, a zwłaszcza Indiami, mentorzy Gawrońskiego doradzali mu przenosiny do Lipska, co ziściło się w 1905 r., by w rok później zaowocować obroną pracy doktorskiej. 21-letni doktor oprócz dorobku naukowego i rozległej wiedzy miał już na koncie mniej i bardziej imponujące niektórym wyczyny, jako że był zuchwały oraz skory do bójki (w dyskusjach na pięści także był ponoć bardzo dobry), a ponadto żył intensywnym życiem studenckim i choć nie lubił spożywania alkoholu, „potrafił i w tym głupstwie pobić najtęższych”, jak pisała jego siostra pod pseudonimem T. Budzewski. Z drugiej zaś strony Gawrońskiego doceniali profesorowie, których bywał gościem także prywatnie, by w ich domach dyskutować o sprawach naukowych. Ogromny podziw wywołał na przykład wiersz w sanskrycie, który napisał podczas jednego z bankietów z udziałem wielu znakomitości. Spowodował on, że od przeznaczonego studentowi stołu na końcu sali uczeni przywiedli go na jej początek i usadzili na honorowym miejscu między sobą.
Okres ten, choć obfitujący w sukcesy, był początkiem końca opowieści o naszym dzisiejszym bohaterze, który na tamtym etapie swojego życia zapadł na gruźlicę. Zdecydował się powrócić w rodzinne strony, skąd po dwuletnim pobycie wyruszył do Krakowa, by z pomocą tamtejszych tuzów nauki uzyskać habilitację i objąć wakującą katedrę indianistyki. Prawdziwym widowiskiem był egzamin habilitanta, który sam znał więcej języków niż wszyscy członkowie komisji razem wzięci i podczas swojego wystąpienia deklamował teksty, których zgromadzeni nie mieli szansy rozumieć. Tym sposobem w wieku 27 lat Gawroński otrzymał tytuł docenta. Trzy lata później, gdy był już profesorem na UJ, dotarła do niego propozycja objęcia w dalszej przyszłości katedry indologii na Uniwersytecie w Lipsku. Wówczas była to najbardziej prestiżowa katedra tej dziedziny na świecie. W międzyczasie w 1918 r. wybuchła wojna, w której trakcie prof. Gawroński walczył z oddziałami ukraińskimi o Lwów. Po zakończeniu konfliktu powrócił do pracy naukowej, którą kontynuował mimo pogarszającego się stanu zdrowia. Taki stan rzeczy trwał do 1927 r., kiedy ostatecznie przegrał z gruźlicą, nie objąwszy wspomnianej katedry w Lipsku. W tym okresie swojego życia łączył badania i prowadzenie wykładów z pracą literacką. Nie tylko sam pisał, ale przede wszystkim tłumaczył poezję staroindyjską, perską czy też bardziej mu współczesną węgierską. Jego przekłady do dziś mają opinię wzorcowych, a eksperci doceniają zarówno oddanie formy, jak i ducha oryginalnych tekstów.
Poliglotów takich jak prof. Andrzej Gawroński jest niewielu. Była to wielka postać, łącząca w sobie nie tylko znajomość dziesiątek języków (jak sam twierdził, mówił i pisał w ok. 40, a czytał i rozumiał w ok. 100), ale i barwną, charyzmatyczną osobowość, ciekawość świata i fenomenalną zdolność jego odkrywania, a przy tym zjednywania sobie ludzi. Dla tłumaczy jego przekłady wierszy są wzorem perfekcji, do której dążymy także my w biurze Art of Translation. Jeżeli potrzebujecie literackiego tłumaczenia poezji, prozy, bądź po prostu przekładu tekstów użytkowych czy dokumentów, zwróćcie się do nas po ekspercką pomoc i wsparcie. Służymy naszą wiedzą pod numerem +48 585 500 132 oraz pod adresem mailowym biuro@artoftranslation.pl.

Dodaj komentarz

*

*