Czy przekład powinien być bliski czytelnikowi, jego doświadczeniom, otoczeniu, kulturze? Czy ma raczej brzmieć obco, zdradzać przynależność do innej kultury? To jeden z powszechniejszych dylematów w teorii i praktyce tłumaczeniowej. Udomowiony przekład Biblii w języku mieszkańców Bieguna Północnego mówiłby nie o Baranku, lecz o Foce Bożej oraz o rybie zamiast o chlebie powszednim. Tłumacz szwedzki rodzimej powieści na polski zastąpiłby natomiast bożonarodzeniowe bułeczki z rodzynkami zdecydowanie bardziej polskim makowcem. Obie strategie mają swoje wady i zalety, jednak współcześnie skłaniamy się ku egzotyzacji w przekładzie. Dzięki temu każde kolejne dzieło literackie tworzy wartość dodaną dla obcej kultury. Jest trudniejsze w odbiorze, ale pozwala na dostrzeżenie różnic kulturowych i lingwistycznych pomiędzy językami.
Dodaj komentarz